Zaczyna się od… Awantury
maj 13, 2022 10:51 amCoroczne moje i kaliszan spotkanie z teatrem nie wystrzegało się „skandalu”, a wszystko to już w dniu otwarcia. Na deskach naszego teatru goście z Gdańska „wzięli się za łby” z tekstem osiemnastowiecznego Weneckiego autora komedii Carlo Goldoniego. Próżno tu jednak szukać przepychu z tamtych lat, wszak akcja rozgrywa się w małej rybackiej wiosce, a bohaterami są rybacy i koronczarki. Ludzie prości, plebejscy, wręcz prostaccy, nie pozbawieni jednak ambicji, dla których motywacją są żądze. Nie ma więc w interpretacji Teatru Wybrzeże jakiejkolwiek zasłony, zbędnej woalki nieskromnie skrywającej prawdę. Pragnienia i męska chuć chodzi po scenie w brudnych gaciach, kłótliwe baby nie grzeszą skromnością, a rąbek ich pantalonów widać na scenie nader często. Scena rozbrzmiewa co rusz wrzawą, harmidrem, wręcz nadmiarem ruchu i zdawać się może bliska piekłu Dantego, gdyż jak we wrzącym garze widać w tym wszystkie nasze ludzkie przywary, grzechy i bezeceństwa. Zwaśnione strony nie szczędzą sobie obelg i nader chętnie uciekają się do rękoczynów. Może się wydawać, że nie ma do kogo udać się celem rozwiązania konfliktu, a złe języki, plotki i oszczerstwa, podlewane jak paliwem, prowadzą do kolejnych wybuchów zdawać by się mogło przygasłego konfliktu. Stroną tegoż staje się przedstawiciel prawa, koadiutor Isidoro z Wenecji (Grzegorz Gzyl), lecz i on nie rokuje tu zamknięcia sporu, bo zdaje się być bardziej zainteresowany zamknięciem się z Checcą (Urszula Kobiela) na dłużej w komnacie niż czynieniem sądu nad sporem. Wszystko jednak kończy się jak w bajce. Wygrywa miłość tak silna, że mamy trzy śluby, a nie tylko jeden, jak zwykle bywa.
We mnie pozostaje jednak niesmak, przekorne, inne spojrzenie. Czy tak winno być? Czy mottem jest zgoda pomimo waśni, knowań, intryg i innych niegodziwości? Czy tacy chcemy być? Ulegli prymitywnym żądzom, a jednak skłonni do zgody, stawiając w sumie swój interes za cel nadrzędny. Czy takie recepty wymagamy na nasze trudne czasy? Chcemy akceptacji naszych wad, nie naszej różności? Zgadzamy sią z niegodziwością władzy, byle była nam przychylna? Nadal borykam się z tą wizją.
Niewątpliwym atutem spektaklu jest jego energia, taneczność na pograniczu z ekwilibrystyką. Grupa teatru Wybrzeże nie uniknęła też kilku trafnych, salwowanych gromkim śmiechem żartów. Spektakl barwny postaciami, gdzie zapada w pamięć rola Michała Jarosa (Padron Głowacz), Lucietty (Agata Bykowska) a szczególnej pochwały wymaga wkład Karoliny Garbacik, odpowiedzialnej za ruch sceniczny.
Czy warto? Sami spróbujcie, może tak jak ja pozostaniecie z dylematem, niepewnością w głowie zasianą przez nową interpretację tego dawnego tekstu.
Kategoria: 61. KST
Napisane przez Redakcja