Oswajanie pandemii

maj 13, 2022 10:57 am opublikowane przez

Z Bartłomiejem Cabajem rozmawia Justyna Szczepaniak

JS: „Dżuma” Alberta Camusa, na której podstawie powstała „Zaraza”, to tzw. powieść paraboliczna, a zatem przedstawione w niej wydarzenia zyskują wymiar uniwersalny, metaforyczny. Tytułowa dżuma może być interpretowana jako wojna, co w kontekście rosyjskiej agresji na Ukrainę wybrzmiewa dziś w sposób szczególny, ale też jako samo tkwiące w człowieku zło. Na podstawowym poziomie tekst jest jednak oczywiście opowieścią o dżumie-chorobie, i w taki sposób zazwyczaj funkcjonuje w świadomości odbiorców. Jak pracuje się nad spektaklem o epidemii w czasie prawdziwej pandemii? Jakie emocje temu towarzyszą?
Bartłomiej Cabaj: Przez to, że pandemia wybuchła w momencie, w którym pracowaliśmy nad spektaklem, to chyba o niej samej aż tak dużo nie myślałem. Ona się po prostu wydarzała. Bardziej zastanawiało mnie wtedy, jaki będzie odbiór przedstawienia – w trakcie i po czymś, co tak bardzo nas wszystkich zmienia, i z czym jeszcze nie potrafimy sobie poradzić. To była moja główna zagwozdka. Dochodziły do mnie potem słuchy, że widzowie traktują nasz spektakl trochę jak element procesu oswajania się z pandemią. Przeżycie tych wydarzeń w scenicznym dystansie pozwalało im je może nieco lepiej zrozumieć, wyraźniej dostrzec pewne rzeczy.

JS: Nasz stosunek do pandemii zmieniał się w zależności od jej etapów. Podobnie ewoluowały też postawy bohaterów spektaklu wobec zarazy. Grany przez Pana dziennikarz Raymond Rambert początkowo za wszelką cenę próbował wydostać się z zamkniętego z powodu zarazy miasta, ale z czasem dołączył do jednej z organizacji sanitarnych, by nieść pomoc chorym. Czy w czasie eksploatacji spektaklu nastąpiła jakaś zmiana w jego odbiorze przez publiczność? A może Pana stosunek do roli i samego przedstawienia ewoluował?
BC: Na pierwsze pytanie niestety nie jestem w stanie odpowiedzieć, ale rzeczywiście, mój stosunek do roli trochę się zmieniał. Pandemia spadła na mnie tak samo nagle, jak zniknęła. Dystans, którego do niej nabrałem, a mam to szczęście, że nie wyrządziła ona w moim prywatnym życiu jakichś ogromnych szkód, przełożył się również na postać Ramberta. Teraz stało się dla mnie to wszystko jakąś fikcją literacką, obcym światem, który mnie aż tak mocno nie dotknął, choć oczywiście widziałem, co się dookoła działo i to odczuwałem. „Zaraza” jest spektaklem trudnym, szczerym i oczywiście bardzo aktualnym, bo mówi też o tym, co się z nami dzieje po tym doświadczeniu i jak sobie to wszystko znowu poukładać.

JS: Ze sceny padają słowa że, parafrazując, aby poznać miasto, trzeba poznać jego mieszkańców. Udało się Panu już choć trochę poznać Kalisz? Jak się Pan w nim czuje?
BC: Jestem w Kaliszu po raz drugi. Pierwszego razu w ogóle nie pamiętam, bo przyjechałem na festiwal w ostatniej chwili, żeby zrobić szybkie zastępstwo za kolegę, który nie mógł wystąpić z powodu problemów zdrowotnych. Teraz miałem trochę więcej czasu na spacery, zwłaszcza że jestem tu z moim ukochanym psem, świetnym motywatorem do zwiedzania okolicy, która, muszę przyznać, jest zniewalająca, bardzo miła. Wyczuwam w Kaliszu jakąś otwartość. Wydaje mi się super miastem. Nie poznałem go jeszcze niestety zbyt dobrze, bo przyjechałem na festiwal, więc chciałbym obejrzeć też kilka innych spektakli, a próby i spotkania ze znajomymi zabierają jednak wiele czasu.

Kategoria:

Napisane przez Redakcja