Czy aktorstwo to choroba psychiczna? / SPOTKALNIK
maj 8, 2023 9:26 pmDrugi dzień festiwalu – mamy za sobą produkcję Teatru Wybrzeże z Gdańska oraz koprodukcję Teatru Polskiego w Bydgoszczy z Warszawskim Teatrem Powszechnym. Odtwórczyni głównej roli w konkursowym spektaklu ,,Twarzą w twarz’’– Karolina Adamczyk, zgodziła się odpowiedzieć na parę nurtujących nas pytań. Rozmawia Bogna Marcinkowska.
Bogna Marcinkowska: Zawód aktora nie jest łatwy. Wydawać się może, że powinien towarzyszyć mu problem z zachowaniem własnej tożsamości. Jak trudnym jest bycie tyloma postaciami w jednej postaci, nie zatracając własnego ,,ja’’?
Karolina Adamczyk: My się tego uczymy. My nie jesteśmy chorzy psychicznie (śmiech). To wszystko jest wynikiem naszej wyobraźni i technik, których się uczymy. Po to kończymy szkoły aktorskie, żeby sobie z tym radzić. Poznajemy narzędzia i metody, które nam pomagają nie zwariować.
Bogna Marcinkowska: A czy uważa Pani, że mówi się wystarczająco głośno o obciążeniach, jakie idą w pakiecie z zawodem aktora?
Karolina Adamczyk: Mam wrażenie, że nie mówi się o tym wcale. Każdy widzi tylko wynik. Ludzie obserwując aktorów, zwłaszcza grających w filmach i serialach, odbierają tę pracę jako niekończącą się przygodę. Jest w tym dużo prawdy, natomiast nikt nie zadaje pytania jak tak naprawdę wygląda życie i praca aktora. Odgrywane przez nas role często wchodzą w nasze prywatne życie i jest to dotkliwe, zwłaszcza, gdy posiada się rodzinę.
Bogna Marcinkowska: Spektakl ,,Twarzą w twarz’’ uważam za wybitny. Doświadczyłam jednak scen, które były dla mnie niewygodne do oglądania i wprawiły mnie w pewien dyskomfort. Umówmy się – nie jest to lekki spektakl. Zastanawiam się, czy dla Pani również istnieją sceny, które odgrywa się z większą trudnością, a może nawet niechęcią niż pozostałe.
Karolina Adamczyk: Na pewno najtrudniejsza jest dla mnie scena ostatnia. Ona jest podsumowująca i wyjaśnia wiele rzeczy. Wydaje mi się, że ten moment jest w ogóle najbardziej wątpliwy. Niesie za sobą pewne niebezpieczeństwo – widz może w nią nie uwierzyć. Jeżeli ja nie będę tak skupiona jak wymaga tego struktura tej sceny, może to być na granicy wiarygodności.
Bogna Marcinkowska: Czyli nie ma konkretnej sceny, na którą Pani czeka z męczącą niecierpliwością? Jak za czymś co nas trapi i chcemy już mieć to za sobą?
Karolina Adamczyk: Nie myślę o tym. Raczej skupiam się na budowaniu i odegraniu całokształtu. Wchodzę na scenę z pewnym wyobrażeniem i zanurzam się w moją postać na całe trzy godziny – jestem wtedy Karin i przeżywam ją wewnętrznie.
Bogna Marcinkowska: A jak gra się w sytuacji, w której kulisy stają się sceną? Z powodu przestrzeni innej niż zwykle, doświadczyliśmy dzisiaj pełnego obrazu spektaklu. Widzieliśmy akcję odgrywaną na scenie jak i akcje rozgrywane poza nią – zmianę stylizacji czy pracę osób technicznych. Wydaje mi się, że wspomniane wcześniej kulisy są dla aktora pewnym azylem, miejscem chwilowego zejścia ze sceny, odetchnięcia. Jak czuje się Pani ze świadomością, że widz ogląda spektakl i “zaspektakl’’?
Karolina Adamczyk: Ja tak naprawdę prawie w ogóle ze sceny nie schodzę. Uważam jednak, że to jest super. Ta przestrzeń hali, na której prezentowany był spektakl, dała nam nowe doświadczenie. To co działo się na kulisach niezmiennie było prawdziwe. Widzowie mogli doświadczyć wyścigu z czasem i chaosu, który towarzyszy każdemu setowi niezależnie czy kulisy są ukryte czy są częścią scenografii.
Kategoria: 63. KST, Spotkalnik
Napisane przez Redakcja