Wciąż jest nadzieja
maj 13, 2022 11:02 amTrzeciego dnia Kaliskich Spotkań Teatralnych prezentowany był spektakl „Tchnienie” w reż. Grzegorza Małeckiego z Teatru Narodowego w Warszawie.
Pewnie część z widzów zastanawiała się, czy na pewno trafiła do dobrej sali – w końcu nie ma tutaj żadnej scenografii, tylko czarne zasłony i czarne deski. Na scenie pojawia się Kobieta i Mężczyzna – tylko tyle i aż tyle. I w takiej konfiguracji można się spodziewać wiele – mogło być miło i przyjemnie i było do pewnego czasu, ale było też bardzo smutno, czuło się wiszącą w powietrzu bezradność.
Zaczyna się dosyć klasycznie, jest Kobieta (Justyna Kowalska) i Mężczyzna (Mateusz Rusin). Podczas wyprawy do Ikei Mężczyzna porusza temat posiadania dzieci, co doprowadza jego partnerkę do słowotoku i oczywiście wywołuje również stres (chociaż kilkukrotnie bohater podkreśla, że to żaden stres, absolutnie nic z tych rzeczy). I tutaj zaczyna się fala słów, mieszanka nastrojów, próby wysłuchania drugiej osoby, nazywania uczuć i oczekiwań. Po raz kolejny podczas kaliskiego festiwalu poruszany jest temat katastrofy klimatycznej, a przede wszystkim tego, jak na planetę wpływa niekontrolowany przyrost naturalny. Jedna z postaci nawet dokładnie wylicza z jakim obciążeniem będzie musiała się zmierzyć Ziemia po urodzeniu jednego dziecka. Te wszystkie argumenty bycia gotowym czy też nie, świadomym dobiegającego końca ziemi i tak są nic niewarte po zobaczeniu pozytywnego wyniku testu ciążowego. Jedne uczucia znikają, by dać miejsce innym – radości, ekscytacji, chęci obdzwonienia rodziny (nawet jeśli niekoniecznie się ją darzy wielką sympatią). Kiedy myślimy, że tutaj już wszystko pójdzie jak z płatka, a nasze postacie będą żyły długo i szczęśliwie, to nic bardziej mylnego. W kolejnych scenach para musi się zmierzyć z utratą ciąży i próbować dalej żyć – razem czy osobno, to wszystko wyjdzie z upływem czasu.
Powiedzieć, że ten spektakl porusza niełatwy temat to jak nie powiedzieć nic. Towarzyszymy bohaterom w całej gamie uczuć, których doświadczają. Zastanawiamy się razem z nimi nad sensem posiadania dzieci, cieszymy się, gdy widzimy pozytywny wynik testu, odczuwamy ból po stracie, zadajemy sobie pytanie co będzie dalej, czujemy się bezradni, dopuszczamy się zdrady. Jednak na tym nie koniec tej historii, bo choć nie dostajemy recepty jak żyć, wiemy na pewno, że żyć warto. Dalej i mimo wszystko. Wciąż jest nadzieja – i to jest najważniejsze.
Lauka Anchsztet
Kategoria: 61. KST
Napisane przez Redakcja