Najgorszy człowiek na świecie konkurs
Teatr im. Wojciecha Bogusławskiego w Kaliszu
18.00, czas trwania: 85 minut, Scena Kameralna
Kaliscy aktorzy, wspólnie z Anną Smolar, wciągają widownię w grę, która – zwłaszcza w kontekście ciężaru gatunkowego tematu – na długo po wyjściu z teatralnej sali pozostaje w głowie. Gdzie się kończy fikcja? Czy emocje na scenie są prawdziwe? Czy aktor zwraca się do widowni szczerze i czy widz szczerze powinien odpowiedzieć aktorowi? Twórcom spektaklu udaje się chwyt niezwykle trudny – nie lekceważąc
tematu uzależnienia (a przede wszystkim społecznych konsekwencji nałogu), ze zjadliwą ironią rozprawiają się z całą narosłą wokół tego problemu sztampową narracją otwierając (nieoczekiwanie) drogę do głęboko empatycznego przeżycia.
(Grzegorz Reske)
Spektakl to wariacja na temat głośnej książki Małgorzaty Halber – pisarki, dziennikarki, rysowniczki. Autorka, opisując swoje osobiste doświadczenia, mierzy się z tabu kobiecego alkoholizmu, przekracza je, skłania do przyjęcia nieoczywistej perspektywy. Halber traktuje bowiem nałóg jako symptom czegoś głębszego, trudnego do rozpoznania i nazwania, prowokującego do namysłu nad tym, w jaki sposób tworzymy więzi z innymi i z samymi sobą. Kameralny spektakl Anny Smolar stawia w punkcie wyjścia kilka pytań – prostych i podstawowych.
Kim jesteśmy dla siebie?
My, członkowie rodziny, współpracownicy, sąsiedzi, współobywatele?
My, twórcy i widzowie, zebrani w jednej sali?
Jak rozmawiamy? Jak słuchamy? Czy pomagamy? Czy pogrążamy?
Czy jesteśmy zależni czy niezależni?
(materiały teatru)
Smolar nie byłaby sobą, gdyby do tworzenia tekstu nie wciągnęła aktorów. Zresztą kilkakrotnie nie wiadomo właściwie czy ci improwizują, czy też nie, co bardzo dobrze robi całości. Robi jej też dobrze nakładanie na siebie kolejnych warstw czasu i miejsca akcji: kiedy wydaje nam się, że oglądamy historię Małgorzaty Halber, okazuje się, że to plan telewizyjny. Kiedy myślimy, że jesteśmy świadkami kręcenia programu, Smolar przenosi nas na sesję grupy AA, w której biorą udział nie tylko oglądane postaci, ale my wszyscy – cała widownia. Znów tracimy trop: oglądamy czyjąś historię czy samych siebie? Czy to główna bohaterka przegląda się w wielkim, podobnym do telewizyjnej plazmy lustrze (zgrabna scenografia Anny Met), czy przeglądamy się my? Żeby jeszcze bardziej utrudnić nam sprawę, aktorzy mówią do siebie, używając własnych imion. Bardzo to jest sprytnie wymyślone.
(Mike Urbaniak, Pan od Kultury)
Spektakl z audiodeskrypcją i tłumaczeniem na Polski Język Migowy.
Spotkanie z zespołem Teatru Bogusławskiego w Kaliszu